„Z uwagą śledzę kwestię związaną ze strajkiem nauczycieli. Dzisiaj czytając o propozycji rządu dotyczącą projektu wzrostu wynagrodzenia dla nauczycieli dyplomowanych od 2023 roku do poziomu 7700 lub 8100 PLN aż mnie zmroziło do czego rząd zmierza, a czego nie widzą zwykli ludzie” – pisze w liście do Onetu nasz czytelnik.

Z uwagą śledzę kwestię związaną ze strajkiem nauczycieli. Dzisiaj czytając o propozycji rządu dotyczącą projektu wzrostu wynagrodzenia dla nauczycieli dyplomowanych od 2023 roku do poziomu 7700 lub 8100 PLN aż mnie zmroziło do czego rząd zmierza, a czego nie widzą zwykli ludzie.

Dotyczy to faktu związanego z awansem zawodowym nauczycieli. Awans nauczycieli zaczyna się od nauczyciela stażysty który trwa 2 lata, następnie nauczyciel musi przepracować 3 lata aby rozpocząć staż na nauczyciela mianowanego, który trwa 3 lata. Po kolejnych 4 latach pracy nauczyciel rozpoczyna staż na nauczyciela dyplomowanego który trwa 3 lata. Po 15 latach nauczyciel może zdobyć stopień nauczyciela dyplomowanego. Z uwagi na fakt, że staż pracy jak i staż na kolejny stopień zawodowy nie mogą być przerwane ponieważ przy zmianie pracy trzeba je rozpoczynać od nowa to ilość nauczycieli dyplomowanych ciągle spada. Za 4 lata czyli w 2023 roku będzie ich naprawdę niewiele ponieważ już od dłuższego czasu szkoły zatrudniają tylko nauczycieli stażystów i kontraktowych, niewielka ilość mianowanych, którym udało się zdobyć ten stopień natomiast dyplomowanych nie chcą zatrudniać z uwagi, że będą musieli im zapłacić większą pensję. Ten proceder w związku z propozycją rządu podwyżki tylko dla dyplomowanych nauczycieli nasili się i do 2023 roku zostaną oni zwolnieni albo odejdą z pracy, więc niewielu dostanie podwyżki. 

Reasumując w szkołach pozostaną nauczyciele stażyści i kontraktowi więc podwyżek nie będzie i o tym nie wspomniano. Natomiast dzieci będą uczone przez kadrę bez doświadczenia często zmieniającą szkołę, nie angażującą się w swój rozwój, bo i tak nie będą mieli możliwości awansu, bo nie będą mogli przepracować stażu oraz szkoły z uwagi na fakt, że są na samofinansowaniu nie będą chciały zatrudniać nauczycieli którym musieliby zapłacić więcej.

To mydlenie oczu ludziom przez rząd jest żenujące. Napisałem o tym aby zwrócić Państwa redaktorom uwagę na to gdyż dotyczy to dzieci przyszłych pokoleń. Jeżeli społeczeństwo tego nie zrozumie i ulegnie mydleniu oczu przez rząd, to właśnie przyszłe pokolenia stracą na tym najwięcej. Bez dobrego wykształcenia pozostanie tylko praca dla niewykwalifikowanych pracowników.

Najdziwniejszym faktem jest też to, że na podwyżki dla społeczeństwa rząd nie ma pieniędzy, a na zakup myśliwców F-35 i budowę baz dla wojsk amerykańskich to jakoś są pieniądze.