Siedem tysięcy złotych – to przepaść, jaka dzieli zarobki posła i przeciętnego nauczyciela. Dla Marka Suskiego, szefa Gabinetu Politycznego premiera, różnica jest jednak niewielka. Nic więc dziwnego, że jego słowa tak rozzłościły pracujących w oświacie.

– Posłowie mają 8 tys. zł brutto pensji podstawowej, więc jeśli nauczyciel dyplomowany ma z kawałkiem 5 tys. zł brutto, to jest to nieduża różnica między posłem a nauczycielem – stwierdził na łamach „Super Expressu” Marek Suski.

Mocno rozminął się z faktami. Jak jest naprawdę? Po pierwsze 8 tysięcy złotych to tylko część zarobków, bo w sumie szeregowy poseł może liczyć na ponad 10 tysięcy. Tyle bowiem inkasuje razem z comiesięczną dietą. Wynosi ona 2,5 tys. zł brutto, z czego 2,3 tys. zł to kwota wolna od podatku. Co bardziej pracowici mogą liczyć na dodatkowe profity, na przykład 1,6 tys. zł za szefowanie sejmowej komisji. Ale dla porządku zostańmy przy tym, co dostaje każdy, czyli – w zaokrągleniu – 10 tys. zł brutto.

To o siedem tysięcy złotych więcej niż wynosi pensja nauczyciela. Bo choć przedstawiciele rządu mówią, że nauczyciel dostaje 5 tys. zł brutto, to kwoty na paskach wypłat pedagogów są dużo mniejsze.

Nawet uwzględniając styczniową podwyżkę o średnio nieco ponad 100 zł brutto dla każdego z nauczycieli, to zarabiają oni średnio 3 tys. zł brutto. A dokładniej: stażystazarabia 2,3 tys. zł brutto, nauczyciel kontraktowy – 2,7 tys. zł, mianowany – 3,1 tys. zł, a dyplomowany – 3,8 tys. zł. Takie kwoty można wyczytać z pasków z ich wypłat.

poseł (wraz z dietą bez dodatków funkcyjnych) nauczyciel stażysta nauczyciel kontraktowy nauczyciel mianowany nauczyciel dyplomowany
średnie zarobki brutto 10300 2300 2700 3100 3800
średnie zarobki netto 7800 1700 1900 2200 2700

Nasze wyliczenia zgodne są z tymi prezentowanymi przez organizacje nauczycielskie. Trudno się zatem dziwić ostrym reakcjom nauczycieli i związkowców na słowa Marka Suskiego.

– W imię dobra Polski i naszej edukacji świetnie by się stało, gdyby poseł Suski po zakończeniu swojej politycznej kariery popracował w szkole. Wprawdzie trzeba zrobić kilkumiesięczny kurs pedagogiczny za kilkaset złotych, ale może panu posłowi uda się to udźwignąć finansowo. Zapraszamy do szkoły, skoro zarobki nie są tak odległe – mówi money.pl nauczycielka z facebookowej grupy „Protest z Wykrzyknikiem”.

Wymagające dużej odwagi, karkołomne porównanie Marka Suskiego zszokowało też Sławomira Broniarza, szefa Związku Nauczycielstwa Polskiego, który nie krył oburzenia.

– Jeśli Marek Suski uważa, że nauczyciele mają takie kokosy, to niech przyjdzie do szkoły i zatrudni się w roli nauczyciela. Zobaczy wtedy, jak wygląda praca w szkole i jakie są tam tak naprawdę zarobki! Może wtedy dostrzeże, że płaca nauczyciela odstaje od płacy posła i odstaje od zarobków ministra Suskiego. I to jest kwestia, która nie podlega dyskusji – komentował dla „SE”.

Związkowiec przypomniał też, że powtarzane przez minister edukacji Annę Zalewską i utrwalane przez Marka Suskiego słowa o zarobkach brutto powyżej 5 tys. zł dalekie są od codzienności.

Wspomniane przez Suskiego zarobki to historia przypominająca tę o wielkiej stopie. Wielu mówi, że istnieje, ale nikt jej nie widział.